AZTORIN KILIMANJARO EXPEDIDTION 2015 – VIDEO

Aaaa nareszcie jest! Film z naszej niezwykłej wyprawy AZTORIN KILIMANJARO EXPEDITION 2015.
Całą relacje z naszej wyprawy mogliście przeczytać TUTAJ.  Wiem, że była dla Was wzruszająca, ja sama do niej wracałam już z kilkanaście razy.  Zdążyłam już trochę zapomnieć o tych niewątpliwie mocnych przeżyciach, myśląc, ach przecież to nie było nic trudnego. Oglądając film, przeżywam to wszystko na nowo. Wszystkie emocje do mnie wracają. Przypominam sobie, jak ciężko było mi walczyć o to marzenie, jak obiecywałam sobie w duchu, że nigdy więcej i koniec z takimi pomysłami.  Cóż, tak wyczerpany organizm plecie różne głupstwa.
Wy wiecie jak ważna była dla mnie ta podróż i realizacja kolejnego celu w moim życiu!  Ale nie macie pojęcia, jak wielkim wsparciem byliście dla mnie podczas  wyprawy i po jej zakończeniu. Każdy z Was dołożył swoją cegiełkę do mojego szczęścia. Za co z całego serca Wam jeszcze raz dziękuje. LOVE U <3 <3 <3

AZTORIN KILIMANJARO EXPEDIDTION 2015 by Whatannawears

 Montaż Mariusz Kępka | Milton Brown

Jeśli się Wam nie wyświetla zobaczcie to TUTAJ.

Ale dziś, przed kolejną wyprawą chciałabym Wam napisać to, na co tak czekacie. Czyli jak przygotować się na taką wyprawę organizacyjnie, finansowo i fizycznie. Jak sprawić, żeby marzenie, które powstało kiedyś w Waszej głowie przeistoczyło się w rzeczywistość.
Pytaliście, jak wyglądało moje fizyczne przygotowanie do takiej wyprawy. Nie mam jednak dla Was gotowej recepty. Czy jeśli wejdziecie na Rysy i Giewont to czy to wystarczy, żeby zdobyć Kilimandżaro? Nie wiem…  Ja nie byłam ani na Giewoncie, ani na Rysach, choć góry od dziecka nie były mi obce. Mimo, że w ostatnich latach mało je odwiedzałam, nie było to przeszkodą by spróbować zdobyć Kili. Wydolnościowo i kondycyjnie byłam dobrze przygotowana, chociaż na pewno zawsze mogłoby być lepiej 😉 Mam świadomość, że każdy przebiegnięty w życiu kilometr, każdy maraton, każda “dyszka”, każdy podbieg czy podciąganie na rurce to cegiełka w budowaniu mojego przygotowania na takie wyprawy. Każde obcowanie w górach, wspinaczka na skałkach w Jurze Krakowsko- Częstochowskiej, testowanie raków i wspinaczka na lodowcu na Islandii czy nawet na sztucznych ściankach były bez wątpienia pomocne w zwinnym i sprawnym przemieszczaniu się po bardziej stromych terenach. Ale trening w pocie czoła to nie jedyne cechy przydatne w górach. Wszystkie doświadczenia podróżnicze trudy podróży i problemy jakie napotkaliśmy, ukształtowały, przygotowały psychikę na przebywanie w trudnych warunkach. W tym roku odbyliśmy dwie- naprawdę ciężkie, ze względu na warunki w których podróżowaliśmy, dystans (ponad 4 tys km) i logistykę- wyprawy busem do Gambii. Warunki w których podróżowaliśmy, niejednokrotnie przeraziłyby nie jedną z Was. Wiem to bo uczestnicy naszych wypraw, mimo tego, że rządni byli przygody, często nie do końca  radzili sobie z tym co tam napotykali. Ale to moje spojrzenie na świat, sposób życia i doświadczenie podróżnicze, kształtowane było przez rodziców od najmłodszych lat. Gdy inne dzieciaki jeździły na wakacje do luksusowych hoteli w Zakopanym, my z Sis spałyśmy  w namiotach i gotowałyśmy jedzenie na kuchence gazowej na campingach z rodzicami. Z jedną różnicą, że te campingi były w Paryżu a oszczędności na takich rzeczach pozwalały nam odwiedzić miejsca jak Disneyland. Piszę o tym dlatego, bo wiem jak wieki wpływ maja podobne zdarzenia  z dzieciństwa na późniejsze spojrzenie na świat. W luksusowym hotelu każdy się odnajdzie, ale dzięki takim doświadczeniom nie robię wielkich oczu, gdy mam spać choćby na chodniku, jak to było w Dakarze, czy w samochodzie na granicy z Mauretanią. Nie mówię, że jestem rządna przygody, a potem nie robię wielkich zdziwionych czy rozczarowanych oczu “jak to? To tu śpimy ? Będziemy to jeść ?Nie ma nic innego?”. Po prostu kładę się i z radością odpoczywam. Takie zdążenia uczą wytrwałości, determinacji i dyscypliny. Jeśli nie bezpośrednio w danym momencie to pośrednio mogą być inwestycją w hartowaniu twojej osobowości. To twoja inwestycja na przyszłość. Nie musiałam zdobywać Rys, żeby zmierzyć  sie z Kili. Równie dobrze możesz na siłowni korzystać ze schodów czy stepera, by się dobrze kondycyjnie przygotować. Jasne, że musisz jednak mierzyć siły na zamiary. Każda najmniejsza aktywność fizyczna buduje twój core i pomaga ci zarówno w górach jak i na nizinach. Żeby przebiec maraton też nie trenujesz biegnąc taki dystans. Ale przygotowanie fizyczne to nie wszystko.

W ogromnym, decydującym stopniu, są to oczywiście pieniądze. Wyprawy takie jak ta,to bardzo duży nakład finansowy (Kili to ok 20 tyś zł/2os. ( można znaleźć pewnie i taniej, to zależy dokładnie o pakietu), Everest to 65 tyś. $/os choć podobno można dołączyć się do i innych wypraw za “jedyne” 15 tys $) Z pozycji kanapy, wiadomo, zawsze najłatwiej jest napisać  ” gdybym miał tyle kasy albo sponsorów to też bym jeździł i biegał po świecie czy wspinał się no Kilii”. Czytałam to niejednokrotnie na różnego typu portalach czy forach. Dlatego właśnie najlepszymi podróżnikami są ludzie przedsiębiorczy, którzy mają pomysł jak zdobyć odpowiedni budżet czy zorganizować wyprawę ( tak jak Kilii czy Gambia). Naprawdę podróże, wyprawy, czy tu konkretnie Kilii są dla każdego, każdy może szukać pieniędzy u sponsorów czy na grupach crowdfunding, podróżować i spełniać swoje marzenia. Moja siostra bliźniaczka ( znajdziecie ją na blogu Lifein20kg ), która doskonale już pewnie znacie,mieszka za granicą, pracując lokalnie w danym miejscu. Zwiedza tym ogromny kawałek świata. Choć ostatnio przyznała, że pomimo tego, że to ona zawsze lepiej sie ode mnie uczyła i ma dużo większa wiedzę, że to ja byłam zawsze bardziej przedsiębiorcza. A bo to zaczynałam jako konsultantka Avon’u, a to zbierałam truskawki, wszystko po to, żeby mieć swoje pieniądze i być niezależna ( niezależność w tym miejscu oznacza tyle co kupić sobie glany za własne pieniądze) nie opłacenie mieszkania czy jedzenia w wieku 16 lat. To takie banały, ale zobaczcie jak wieki mają wpływ na kształtowanie mojego życia i rożnych wyborów.
Wracając do kwestii finansowych i organizacyjny związanych z wyprawą. Przygotowanie projektu trwał od końca zeszłego roku, ale tak naprawdę proces budowania marki ” What Anna Wears”,a przede wszystkim zaufania trwa od lat
Szansa jest dana każdemu, to od ciebie zależy czy ja wykorzystasz.
Jeszcze 3 lata temu moje życie wyglądało inaczej. A to wszystko jest wypracowane i możliwe do zrealizowania. Bo poza zdrowiem wypracować można sobie naprawdę wszystko. Jak wiecie determinacja jest tu jednym z kluczowych składników. Ja nie wychodzę z założenia, że coś mi się należy. Nikt do mnie nie przyszedł i nie powiedział ” Ania chcemy dać Ci kasę, żebyś weszła na Kilii”. Ale, gdy widzę, jakieś światełko w tunelu, gdy życie daje mi szanse to jej nigdy nie przepuszczam. Nie żałuje nigdy niczego czego spróbowałam o mi nie wyszło, żałuje tylko i wyłącznie tego czego nie spróbowałam. Że kiedyś na Filipinach nie skoczyłam z 15 metrów, bo się po prostu bałam czy nie podeszłam do niezwykle interesującej kobiety w Metropolitan Museum of Art w Nowym Jorku, żeby jej zrobić zdjęcie, a bo się wstydziłam. Tego owszem żałuje. Ale tych szans danych przez los nie odpuszczam nigdy, jeżeli coś się pojawia ja to chwytam bardzo szybko,żeby przypadkiem nie straciło daty ważności. A bo często decydujemy się nazbyt późno.
A wiecie co? Mój blog przez ostatnie  miesiące nie rozwinął się dlatego, że miałam jakieś zdjęcie na ściance, tysiące lajków pod zdjęciem selfie (choć wiem,ze te są najbardziej lajkowane) czy dlatego, że jakaś firma wzięła mnie do kampanii. Ale wszystko co ostatnio przybrało takiego dużego tempa, zaczęło się dziać, paradoksalnie, przez moje personalne projekty i działania. I właśnie te czynniki oraz budowanie zaufania Waszego czy firm takich jak AZTORIN, Carex czy Olympus złożyły sie na to, że były częścią tego projektu. Co jest dla mnie ogromnym wyróżnieniem i wielką radością, a za co bardzo dziękuję.
OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Montaż Mariusz Kępka | Milton Brown :*

ZAPRASZAM DO SUBSKRYPCJI MOJEGO KANAŁU NA YOUTUBE.
znajdziecie tam więcej filmów z naszych podróży.