DON'T DREAM YOUR LIFE, LIVE YOUR DREAMS
 O spełnianiu marzeń, byciu szczęśliwym i podejmowaniu ważnych decyzji.
                                                                               PHOTO BY | HOLLYCOW

Właśnie mijają dwa tygodnie od momentu, gdy moim nowym domem stała się Afryka.Dwa tygodnie od dnia, w którym przebiegłam swój pierwszy międzynarodowy maraton (ale to już drugi maraton w życiu).  Udział w maratonie dał mi przede

wszystkim poczucie spełnienia, satysfakcji i osiągnięcie sportowych celów, ale dał mi coś jeszcze. Coś o wiele bardziej cennego, coś co wydawało się kiedyś zupełnie niemożliwe. WIARĘ we własne możliwości i walkę o rzeczy z pozoru niemożliwe.
   
Mam świadomość tego, że w ostatnim czasie było mnie tu mniej, chyba na chwilę chciałam odpocząć i po prostu wyczilować.Ale teraz, kiedy żyję w pełnym słońca kraju, kiedy doładowałam baterie podczas maratonu –  wracam ze zdwojoną
siłą. Będę opisywać wszystko to co właśnie przeżywam. Będzie troszkę inaczej, bo już nie tylko o modzie (choć mam w planach pokazać Wam też modę tutejszych
ulic). Pokażę Wam swoje nowe życie z moimi marzeniami i pełnią szczęścia.
 
Zastanawiacie się pewnie co robię w Afryce. Nie, nie jestem na wakacjach. 
Alenie leżę też cały dzień brzuchem do góry nad przydomowym basenem. Ja tu po
prostu JESTEM i aktualnie żyje. No i pracuje, z tą jednak różnicą, że za oknem nie widzę Pałacu Kultury a ocean. Codziennie świeci słońce i nie pada śnieg
;)Po drodzę chodzą nie tylko psy czy koty, ale wielbłądy i dzikie świnie (nie widziałam, ale podobno w nocy tu śmigają. A może straszy się nimi tylko małe dzieci?).

Prawie codziennie dostaje pytanie kiedy wracam. A ja nie wiem… pierwszy raz w życiu nie mam powrotnego biletu! Nie wiem jak długo tu zostanę i nie wiem co przyniesie jutro. Niczym się nie przejmuję i dobrze mi z tym. Marzenia są po
to aby je spełniać (banalne, ale jaki prawdziwe).  Czy nie bałam się podjąć takich decyzji? No pewnie, że tak! Zresztą ja się zawsze wszystkiego boje, a każdą decyzje muszę przemyśleć tysiąc razy. Zawsze byłam niespokojną duszą i
zawsze chciałam przeżyć coś nowego. Dlatego dzisiaj jestem tu.

Nie pochodzę z rodziny zapalonych podróżników, chociaż nasi rodzice poznali się w klubie rowerowym na studiach i na rowerach przejechali pół Europy. Moja
siostra kilka lat temu postanowiła wyjechać. Najpierw zamieszkała w Gruzji, potem w Chinach a teraz jest w Tajlandii.Jej losy możecie śledzić na jej blogu podrozeobiezyswiatki. Zawsze zazdrościłam jej odwagi i siły w dążeniu do życia, które sama sobie wykreuję. W naszej rodzinie zawsze dużo się podróżowało, ale też bez przesady, nie były to dalekie wyprawy na
safari do Kenii, czasem był to po prostu wyjazd w polskie Tatry. Ale zawsze każde samodzielnie zaoszczędzone pieniądze odkładałyśmy z siostrą na podróże.
  
I to właśnie nim chciałabym poświęcić oddzielną cześć tego bloga. 2013 rok był niezwykłym pod tym względem podróży. W wymarzonej Azje, którą zawsze chciałam odwiedzić byłam aż dwukrotnie! W ciągu roku odwiedziłam 8 krajów na 3 kontynentach, pracując  jednocześnie na etacie (z ograniczonym czasem i budżetem). Ale uwierzcie to naprawdę jest do zrobienia!

Po co pisze ten post? Po to, żeby pokazać Wam, że tak naprawdę Wasze szczęście jest w Waszych rękach. I tylko od Was samych zależy jego realizacja. Nie bójcie się zmian, bo każda zmiana już jest  sukcesem. Nie pozwólcie sobie stać
w miejscu i pozwolić aby czas, przeciekał między palcami. Tyle pięknych niesamowitych rzeczy jest
jeszcze do zrobienia, przeżyć, miejsc do odwiedzenia 
ludzi do poznania. Samo nigdy się nie zrobi.

Dziękuje również Wam, moim kochanym czytelnikom,że tu jesteście, oglądacie,czytacie, komentujecie. Jesteście mega motywacją!

PHOTO BY | HOLLYCOW

Codziennie możecie śledzić mnie na INSTAGRAMIE.