ULTRAGIRL- czyli jak przebiec 50 km
Dążenie do doskonałości daje mi poczucie, że żyję. Start w utra maratonie był dla mnie czymś w rodzaju misji, ale przecież nie jestem zawodowym sportowcem. Ba, nie jestem nawet systematycznym, ciężko trenującym amatorem. Czemu nie zawrócisz, czemu nie staniesz? – szeptał mi wewnętrzny głos. Bieganie to jedyny moment kiedy gadam sama do siebie. Ale od początku…
W moim przypadku nie działają ogólnikowe recepty. Żyj chwilą, ciesz się z małych rzeczy. Ja potrzebuje surowego i ścisłego planu. Cieszyć lubię się z tych dużych, prawie nieosiągalnych rzeczy. Sama muszę sobie nałożyć kaganiec. Kaganiec, który inni nazywają samodyscypliną i systematycznością, której tak często mi brakuje.
Być może nawet się do siebie uśmiechnęłam. Nigdy „biegnę sama ze sobą i dla siebie” nie nabrało takiego znaczenia i wartości jak wtedy. Noga bolała mnie jeszcze przez kolejnych 10 kilometrów, a później albo przestała albo o tym zapomniałam. Gdy zobaczyłam, że mam już za sobą 30 km powiedziałam sobie „o kochana, to już z górki”. I tak faktycznie było. Nowa wonderwoman we mnie wstąpiła i pognałam do przodu. I uwaga teraz najciekawsza, może najbardziej nie wiarygodna, a może najgłupsza część tej historii… Zbliżając się do mety, wcale nie wpadłam na nią resztką sił, jak podczas pierwszego maratonu. Widząc na swojej aplikacji do biegania (używam Nike + Running), która oparta jest na sygnale GPS (czyli jak biegnę pod górę GPS nie rejestruje mojego ruchu na mapie, co za tym idzie nie przelicza odległości, o czym miałam się dowiedzieć dopiero za chwilę) widząc liczbę 43 km oniemiałam ze zdziwienia, przerażania (jak kto a gdzie moje 50?! ). Zamiast się cieszyć i robić pamiątkowe zdjęcia, podeszłam do organizatorów czy oby na pewno „ta ich” traska ma 50 km. Heloł? Co ta dziewczynka w różowych bucikach chce nam powiedzieć? Czy ona podważa nasze kompetencje? Zasięgając wiedzy mądrzejszych ode mnie ( à propos w/w działania funkcji gps) nie usatysfakcjonowana jego odpowiedzią, postanowiłam jednak sprawić aby na mojej aplikacji pojawiła się liczba 50! I tym samym, nie strudzona po dokładnie 5 godzinach i 59 minutach biegu w lesie, po wzniesieniach, w błocie i deszczu, pobiegłam dodatkowe 7 km. Myśląc sobie ”Hmmm 57 km do stówy w sumie to już nie wiele”. Kolejnym rozczarowaniem mojego „wielkiego biegu” był fakt, że na mecie nie było medali. Gdy biegniesz 5 km, to nawet o tym nie myślisz. Bierzesz kawałek blaszki i zawieszasz do kolekcji na wieszaku. Gdy jednak pokonujesz taki dystans, ten kawałek blaszki napawałby Cię z pewnością dumą i byłby jakimś małym,symbolicznym ukoronowaniem Twojego wysiłku. Szkoda. Jednak zamiast medalu, zostało we mnie coś więcej. Bieganie, które z początku było sposobem na zrzucenie zbędnej tkanki tłuszczowej (żeby nie grzeszyć i mówić o kilogramach), dało mi dużo więcej niż oczekiwałam. Teraz uczy mnie determinacji i wiary w swoje możliwości, bo skoro to mi się udało to cóż może być dla mnie nie możliwe?
Po niedzielnym półmaratonie w Marrakeszu, doszłam też do wniosku, że stety lub niestety w życiu potrzebuje już większych bodźców i bieg na tej samej trasie i na dużo krótszym dystansie nie daje mi już takiej satysfakcji. Dlatego czas zrobić swój biegowy plan na ten rok!
fot. Agnieszka Lewczuk
_______
Często pytacie o to co pić i jeść podczas treningów i tych wszystkich moich biegów. O tyle o ile podczas treningów na siłowni czy pole dance pije wodę (wszystko inne jest dla mnie za słodkie) o tyle podczas tych dłuższych biegów (powyżej 20 km) stosuje już napoje energetyczne. Po pierwsze po wodzie zaraz chce mi się do toalety (a nie po to walczę o te cenne sekundy na każdym kilometrze), po drugie tracę bardzo dużo energii, którą trzeba czymś uzupełnić. Dlatego co ok 10 km jem żele energetyczne (są malutkie i zmieszczą się do podręcznej saszetki) oraz pije napoje energetyczne. Tym razem postanowiłam przetestować nowy produkt OSHEE (już dobrze mi znanej z poprzednich biegów firmy).
OSHEE Vitamin Energy Formula Magnez to orzeźwiający izotonik o smaku owoców tropikalnych. Bomba witaminowa, która pozwoli funkcjonować na wysokich obrotach przez cały dzień, a już zwłaszcza podczas uprawiania sportów wyczynowych. Podczas tak ogromnego wysiłku organizm traci ogrom cennych witamin, minerałów i elektrolitów ( o czym się ostatnio niestety boleśnie przekonałam). A ich brak źle wpływa na nasze funkcjonowanie. Oshee Vitamin Energy Formula Magnez to esencja składników funkcjonalnych. 100% dziennego zapotrzebowania na magnez, witaminę B6 i kwas pantotenowy. Niedobór magnezu, zwłaszcza u biegaczy może zmniejszać komfort funkcjonowania organizmy poprzez skurcze i drżenie mięśni, odrętwienia. Witamin B6 w diecie wspiera metabolizm białek, tłuszczy i węglowodanów, a także odgrywa istotną rolę w syntezie białek takich jak serotonina i adrenalina. Dlatego zbyt mała ilość witaminy B6 może skutkować obniżonym nastrojem. Odpowiednia dawka kwasu pantotenowego zawartego w OSHEE Vitamin Energy Formula Magnez wesprze gospodarkę energetyczną organizmu oraz metabolizm białka, tłuszczu i węglowodanów. Kwas pantotenowy bierze udział w wytwarzaniu przeciwciał, dlatego wspiera regenerację komórek skóry . OSHEE Vitamin Energy Formula Magnez zawiera także ekstrakt z guarany z naturalną kofeiną i wyciąg z żeńszenia, dzięki temu ma pozytywny wpływ na naszą kondycję i ratuje nas, gdy brakuje nam sił i chcemy wzmocnić swoją koncentrację lub zwiększyć ilość energii. Jednym słowem dodaje nam powera!
PLAYLISTA BALI VIBES